Niepubliczne Liceum Ogólnokształcące
w Stoczku

"Tam, w Bieszczadach, nad Wetliną..."

Czerwiec - jeszcze rok szkolny trwa - ale wakacyjna aura skłania do odpoczynku od trudów codziennej edukacji. Jest to okres, w którym wiele szkół pustoszeje na kilka dni, a uczniowie wraz z wychowawcami wyjeżdżają w ciekawe miejsca w Polsce, może również poza granice kraju. Żeby odpocząć, zobaczyć, przeżyć nową przygodę.

Grupa uczniów NLO w Stoczku również miała przyjemność odpoczywać podczas pięciodniowej wycieczki szkolnej. 10 czerwca, ok. siódmej rano rozpoczęła się długa, bo trwająca niemal 10 godzin podróż do Ustrzyk Górnych – niewielkiej miejscowości leżącej  na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego.  Cel wycieczki – poznanie kultury i folkloru Podkarpacia  oraz podziwianie urokliwych bieszczadzkich krajobrazów.

Po drodze do Ustrzyk Górnych zatrzymujemy się w Solinie – miejscowości, w której znajduje się słynna zapora na Sanie i największy w Polsce pod względem pojemności wody  zbiornik retencyjny.  Na zaporze działa elektrownia wodna – doskonałe miejsca do krótkiej lekcji podejmującej tematykę  ochrony środowiska i zmian w środowisku powodowanych przez człowieka.

Wieczorem docieramy na miejsce. Kwaterujemy w Hotelu Górskim PTTK w Ustrzykach Górnych. Polecamy jako bazę wypadową  w góry – jak na obiekt PTTK (a w różnych się bywało) warunki lokalowe bardzo dobre i blisko do głównych węzłów szlaków.

Pierwszy dzień wędrówki bardzo ambitnie – za cel postawiliśmy sobie najwyższy szczyt Bieszczadów – Tarnicę (1346 m n.p.m.), wznoszącą się na krańcu pasma bieszczadzkich połonin, leżącą w w grupie tzw. gniazda Tarnicy i Halicza (szczyt należy do Korony Gór Polski).

Nasza wędrówka rozpoczęła się w Wołosatem, skąd szlakiem niebieskim udajemy się w kierunku Siodła po Tarnicą, a następnie zdobywamy szczyt. Na szczycie znajduje się krzyż upamiętniający jubileuszu roku 2000 oraz pontyfikatu Papieża Jana Pawła II, który jeszcze jako ksiądz Karol Wojtyła zdobył szczyt Tarnicy podczas jednej ze swoich wędrówek. Piękna pogoda pozwala nam podziwiać ze szczytu panoramę Bieszczadów – gdzieś w oddali wprawny obserwator może dostrzec najwyższy szczyt Bieszczadów  - Pikuj (1409 m n.p.m.) znajdujący się na terytorium Ukrainy.

Z Tarnicy wracamy tym samym szlakiem do przełęczy, z której po krótkim zejściu w dół dosyć stromym podejściem w stronę Krzemienia (drugi co do wysokości szczyt polskich Bieszczadów – niestety, niedostępny dla ruchu turystycznego). Obchodzimy szczyt kierują się w stronę Bukowego Berda, gdzie rozpoczyna się jeden z najciekawszych i obfitujących w najpiękniejsze widoki  fragment szlaku w Bieszczadach.  Po przyjemnej wędrówce grzbietem Bukowego Berda dochodzimy do skrzyżowania szlaków, gdzie nasza trasa skręca w dół, prowadząc nas do miejscowości Muczne. Stamtąd, zmęczeni, ale zadowoleni wracamy do hotelu na zasłużoną kolację.

Na następny dzień zaplanowana wyprawa na Połoninę Caryńską. Rano niemiła niespodzianka: bardzo duże zachmurzenie, pada! Krótka konsultacja z przewodnikiem i…ruszamy! Docieramy na Przełęcz Wyżniańską, skąd rozpoczynamy wspinaczkę na Połoninę. Pogoda nadal tylko dobra. Powyżej granicy lasu zaczyna wiać i pada deszcz. Widoczność słaba – cały czas wędrujemy w chmurach okalających szczyty połonin. Po około 5-cio godzinnej wędrówce wracamy do Ustrzyk. Trasa okazała się mało atrakcyjna widokowo, ale była doskonałą „lekcją” dla tych, którzy nie do końca wierzyli, że warunki pogodowe w górach mogą zmieniać się błyskawicznie i trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność.

Do wieczora tzw. czas wolny. W grupie daje się odczuć zmęczenie i lekkie zniechęcenia – trwają negocjacje z opiekunami co do planów na następny dzień. Wieczorem zapada decyzja: wchodzimy na Połoninę Wetlińską!

Czwarty dzień wycieczki, trzeci – ostatni – dzień wędrówki: jedziemy na Przełęcz Wyżną, skąd żółtym szlakiem wspinamy się na Połoninę. Mijamy miejscową „galerię” gdzie miejscowy artysta wyrabia min. „bieszczadzkie anioły” oraz pomnik poświęcony "Ofiarom gór i ratownikom niosącym im pomoc". Po nieco ponad godzinnej wędrówce docieramy do Chatki Puchatka (1228 m n.p.m) – kiedyś stanicy WOP, dzisiaj schroniska turystycznego. Wchodzimy na Główny Szlak Beskidzki (czerwony), którym grzbietem połoniny idziemy w kierunku Przełęczy Orłowicza. Pogoda wspaniała – widoki zapierają dech w piersiach – a wędrować dalej trzeba. Docieramy do Przełęczy Orłowicza, skąd schodzimy do miejscowości Wetlina. Przez cały dzień towarzysz nam Tadeusz „Tedi” Kawulicz – miejscowy przewodnik, który zdradza nam bieszczadzkie tajemnice. W Wetlinie szybki zakupy – obowiązkowo po „bieszczadzkim aniołku” i powrót do hotelu – jutro długa droga do Stoczka.

Późne popołudnia i wieczory spędzane w hotelu wypełniał basen, bilard, sauna, ognisko – każdy znalazł coś dla siebie i nie było czasu na nudę!

Piątek, 14 czerwca  rano – wszyscy w autobusie. Z nutką nostalgii ruszamy „do domu”. Szkoda, bo jeszcze tyle szlaków do przejścia, tyle do obejrzenia – niestety, obowiązki nie pozwolają na dłuższy pobyt. Ale wrócimy tutaj na pewno… już niedługo!